fiołki i zapowiedzi :)

Witajcie :)
Jak Wam minął weekend? Ja w niedzielę miałam okazję podładować akumulatory na zielonej trawce i dało mi to dużo pozytywnej energii. A Wy byłyście już na spacerze "w poszukiwaniu wiosny"? u mnie na stole stoi bukiecik cudownie pachnących fiołków, a na parapecie panoszy się hiacynt. 
Gdy tylko uda mi się zrobić porządne zdjęcia, pojawi się kilka recenzji, między innymi marokańskiego kohlu, olejku pod prysznic i maski do włosów. Czego jesteście najbardziej ciekawe?


Dobranoc,
Ł.

manicure dnia - bardzo błyszczący, a co :)


Witajcie :)
Czyż nie cudowna jest ta pogoda za oknem? Słońce było dziś wręcz oślepiające. Od razu bardziej chce się żyć ;) Mój dzisiejszy manicure też "daje po oczach". Lakier wibo express growth numer 480 kupiłam z przeświadczeniem (nie mam pojęcia, skąd mi się ono wzięło O.o), że zawarte w nim drobinki będą mało widoczne, a tymczasem lakier jest nimi przepełniony. Brzoskwiniowa baza pęka w szwach od mnóstwa złotego shimmeru. 


Lakier, jak reszta emalii wibo, bardzo łatwo się nakłada, szybko schnie i dość długo utrzymuje się na paznokciach. To jedne z moich ulubionych tanich lakierów. Żeby było jeszcze bardziej bogato i błyszcząco, paznokieć serdecznego palca potraktowałam dodatkowo dwoma warstwami ukochanego brokatu jolly jewels nr 103, który możecie zobaczyć w pełnej krasie tutaj.




Początkowo nie byłam przekonana, ale ostateczny efekt bardzo mi się podoba.

A Wam? :)

Miłego wieczoru,
Ł.

nietrwały brzydal oraz ciasto, które nie przetrwało


Witajcie :)
Jak Wam minął weekend? U mnie było pracowicie, ale i przyjemnościowo. Skończyłam książkę, na którą nie miałam czasu, ugotowałam dobry obiad i upiekłam ciasto, ale o tym niżej.
Dziś chciałabym pokazać Wam lakier, który sam w sobie jest ładny, ale jego trwałość bardzo rozczarowuje.


Golden Rose Paris magic color nr 311 to, wbrew zdjęciom, intensywny, wręcz "jadowity" fiolet z glassfleckami mieniącymi się na róż i złoto. Jest dość rzadki, ale aplikuje się w miarę wygodnie. Na paznokciach mam dwie warstwy, które zapewniły pełne krycie. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że zdjęcia ukazują manicure, który nie ma jeszcze doby, a wyraźnie widać mocno wytarte końcówki. W dodatku lakier dość długo schnie, przez co zrobiłam sobie kilka brzydkich wgnieceń.



Podsumowując, nie jestem szczególnie zadowolona z tego lakieru  i raczej nie kupię więcej kolorów z tej serii. 

Znacie te lakiery?
Jakie są Wasze wrażenia z ich noszenia?

Poniżej możecie zobaczyć cudowne korzenne ciasto dyniowe z suszoną żurawiną, które uczyniłam w ramach utylizacji zamrażarkowych zapasów eko-dyni od moich rodziców. Ciasto jest przepyszne, pikantne i mocno wilgotne, ale nie zakalcowate. Upiekłam je w prodiżu. Jestem miszcz ;)
Jeśli chcecie przepis, dajcie znać.


Życzę Wam miłego wieczoru i udanego poniedziałku :*
Ł.

włosowe plany i rozważania :)


Witajcie :)
Jak zapewne część z Was wie, od dłuższego czasu walczę ze wzmożonym wypadaniem włosów. Przez kilka miesięcy nic nie było w stanie mi pomóc, aż dziw, że nie mam łysych placków. Straciłam ponad połowę objętości kucyka. Jesienią 2012 częściowo zahamował wypadanie tonik Babuszki Agafii, o którym pisałam tutaj. Wciąż jednak poziom utraty włosów był stanowczo zbyt wysoki. Dlatego w marcu postanowiłam wytoczyć ciężkie działa. Zaczęłam stosować ampułki z placentą, o których piałam w tej notce. 


Obecnie moim włosowym priorytetem jest zminimalizowanie wypadania włosów oraz ich zagęszczenie. Marzę o tym, aby wrócić do dawnej objętości kucyka. Mam nadzieję, że w ciągu kilkunastu/dziesięciu miesięcy mi się to uda. 

Jak wygląda mój arsenał do walki o gęściejszą czuprynę?

Przed myciem, na całą noc lub kilka godzin, nakładam balsam z enzymami pijawki lekarskiej (2), który chciałam wypróbować odkąd przeczytałam o nim u Eve, jednak był wciąż niedostępny w sklepie. Ostatnio udało mi się go dopaść, z czego bardzo się cieszę. Trzymam kciuki, aby nie zawiódł pokładanych w nim nadziei.
Myję włosy szeroko polecanym szamponem przeciwko wypadaniu marki Biokap (1). Co prawda używam go już długo i niestety nie zmniejszył utraty włosów, jednak bardzo skutecznie i delikatnie myje, a przy tym przyjemnie chłodzi skalp.
Po spłukaniu szamponu, nakładam na skórę głowy maseczkę drożdżową od Babuszki Agafii (3) wymieszaną z odrobiną balsamu mineralnego (5), który również podpatrzyłam u Eve oraz kilkoma kroplami olejku rozmarynowego (6) o właściwościach wzmacniających cebulki włosowe. Na długość włosów nakładam inną maskę lub odżywkę, o których przeczytacie w dalszej części notki.
Po wypłukaniu włosów, gdy trochę podeschną, aplikuję na skalp wcierkę placent activ (3). Myję włosy co drugi dzień.


Jak wygląda moja pielęgnacja włosów niezwiązana z wypadaniem włosów?

Przed myciem, na kilka godzin lub całą noc, zazwyczaj nakładam na włosy błyskawiczne serum olejowe składające się z wody, odżywki i olejów - alterra brzoza i pomarańcza (8) oraz makademia (9) zmieszanych w atomizerze. Czasem używam również roztopionego masła shea (7).


 Na długość włosów nakładam maskę, na przykład aloesową Natur Vital (11) lub Sleek Line z proteinami jedwabiu (12). Czasem używam też balsamu z olejem łopianowym Green Pharmacy (10) lub balsamu na cedrowym propolisie Babuszki Agafii, który nie załapał się na zdjęcie ;)


Lekko wilgotne końcówki włosów zabezpieczam trzema kroplami oleju arganowego (13) zmieszanymi z odrobiną silikonowego serum Green Pharmacy (14).

źródło: http://skarbiec-natury.pl/

Mam zamiar również poeksperymentować z indyjskimi maskami w pudrze Kalpi Tone oraz Kapoor Kachli, które dziś wieczorem dotarły do mnie ze sklepu Skarbiec Natury. Obie posiadają bardzo szerokie zastosowanie, ale między innymi mają ograniczać wypadanie włosów i pogrubiać ich łodygi. Jestem ich bardzo ciekawa :)
Poniżej możecie zobaczyć, w jakim stanie są obecnie moje włosy oraz jaka jest ich długość. Zdjęcie zostało zrobione tuż po podcięciu około 5 cm końcówek. Fryzjerem był jak zwykle mój Tata :*


Znacie któryś z tych produktów? Co mogłybyście polecić mi na zagęszczenie włosów?
Może któryś z produktów szczególnie Was zainteresował?
A może jest tu ktoś, kto chciałby przyłączyć się do mojej walki o więcej włosów na głowie?
Koniecznie dajcie znać :)

Dobranocki,
Ł.

rozświetlamy szarość - ulubieńcy z flormaru


Witajcie :)
Dziś będzie o moim absolutnym hicie ostatnich miesięcy w kategorii makijażu. Przedstawiam Wam kredki glittering star eyeliner marki flormar.
W październiku, przy okazji wizyty w Gdańsku, dotarłam wreszcie na stoisko tej lubianej i polecanej marki. Pośród kilku innych rzeczy kupiłam, całkowicie "w ciemno", granatową brokatową kredkę do oczu.
Warto podkreślić, że nie jestem fanką ołówków do makijażu, jeszcze rok temu nie miałam żadnego w swojej kolekcji. 
Zadziwił mnie więc fakt, że flormarowy granat tak bardzo przypadł mi do gustu. Od momentu kupna używałam jej bardzo często, dlatego gdy nadarzyła się okazja, dokupiłam dwa kolory.


Obecnie posiadam granat, oberżynę oraz turkus. Wszystkie są bardzo dobrej jakości, trwają na powiece od makijażu aż do demakijażu ;)
Co najważniejsze, brokat nie znika podczas rozcierania kreski pędzelkiem, ani nie migruje na policzki.
Kolory są bardzo intensywne, choć przyznam, że oberżyna jest nieco słabiej od reszty napigmentowana.


Kredki są dość miękkie, ale jednocześnie nie rozmazują się i po pewnym czasie zasychają stapiając się ze skórą. Moim zdaniem połączenie intensywnego koloru z drobnym brokatem daje przepiękny efekt, który jednocześnie podkreśla i rozświetla oko. 
Te kredki są idealne, kiedy rano nie mam czasu lub chęci na skomplikowany makijaż. Górną powiekę pokrywam na przykład cieniem w kremie, rozświetlam łup brwiowy oraz wewnętrzny kącik czymś jasnym, a dolną powiekę podkreślam kolorową kredką, którą rozcieram. To mój ulubiony makijaż :)
 

Moim zdaniem efekt nie jest wcale choinkowy, pomimo dość sporej ilości brokatu.

Jak Wam się podobają te kredki?
Lubicie brokat w makijażu i manicure?


Życzę Wam miłej soboty!
Ł.

brzoskwiniowo


Jak Wam minęły święta?
Nie będę się rozwodzić nad pogodą, ponieważ na ten temat powiedziano już chyba wszystko. Mnie również aura pokrzyżowała szyki, przez co nie mogliśmy chodzić na nasze ukochane spacery po lesie. Święta były leniwe i bezpłodne. Bardzo się cieszę z powrotu do normalności. Z tej radości aż pomalowałam paznokcie.


Padło na lakier peaches and cream z blogerskiej kolekcji wibo. Kolor jest cudny, nazwa dobrze go oddaje. Lakier ma dość gęstą konsystencję, ale aplikuje się całkiem dobrze. Jego właściwości są podobne do dwóch pozostałych lakierów z tej kolekcji, które prezentowałam Wam tutaj i tutaj.


Aby nie było nudno, ożywiłam manicure kropeczkami wykonanymi moją ulubioną miętką od golden rose, którą w pełnej krasie możecie zobaczyć tutaj.


Podoba Wam się ten kolor?
Jakie są Wasze lakiery must-have na nadchodzący sezon?

Pozdrawiam,
Ł.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...