Witajcie :)
Wreszcie udało mi się zasiąść do komputera i pokazać Wam pomadkę, którą jestem oczarowana :)
MAC costa chic, bo o niej mowa, ma wykończenie frost, którego szczerze mówiąc trochę się obawiałam. Myślałam, że pod tą nazwą może być zakamuflowana perła, jednak na szczęście tak nie jest :)
Jakie opakowanie pomadek mac jest, każdy widzi więc nie będę się nad nim rozpisywać. Dla mnie ważne jest oczywiście to, że skuwka robi klik ;)
Kolor pomadki jest oszałamiający - koral idealnie wyważony pomiędzy różem a pomarańczem. Wykończenie jest rzeczywiście nieco "zmrożone", dość mocno błyszczy na ustach. Efekt ogromnie mi się podoba. Trwałość również jest ogromną zaletą tej pomadki - bardzo mocno "przywiera" do ust. Jej jedynym mankamentem, który zdołałam dostrzec jest fakt, iż może podkreślać suche skórki, dlatego dobrze jest przed jej aplikacją wykonać dokładny peeling i nałożyć balsam. Poniżej możecie zobaczyć multum zdjęć. Nie, nie popadłam w narcyzm, chciałam jak najlepiej ukazać Wam efekt, jaki pomadka daje na ustach :)
Zapraszam do oglądania.
I jeszcze okularowy bonus. Nadal bardzo lubię moje firmoowki :)
Podoba Wam się efekt, jaki daje costa chic?
Lubicie szminki MAC? Jakie odcienie możecie polecić?
Pozdrawiam,
Ł.