w ostatniej chwili, jak zawsze

Witajcie, Kochane :)

Przez tydzień mnie nie było w blogosferze, wracam w sam raz aby w ostatniej chwili zaproponować Wam obserwowanie mojego bloga przez bloglivin'. Aby to zrobić, wystarczy kliknąć w baner po prawej stronie. Jak już tam będziecie, spójrzcie proszę trochę niżej, gdzie błyszczy nowiutki guzik "Lubię to". Tak, założyłam fanpejdża, dzięki czemu będzie Wam jeszcze łatwiej być na bieżąco z blogiem powrót do siebie.
A już jutro zapraszam was na notkę o:


Pozdrawiam,
Ł.
Follow my blog with Bloglovin

makijaż ślubny - kolejna próba

Witajcie :)
A ja znowu o makijażu ślubnym. Znudzonym zalecam opuszczenie strony ;)
Dziś byłam na kolejnym makijażu próbnym i efekt jest moim zdaniem o niebo lepszy niż ostatnim, bardzo nieudanym razem, o którym pisałam tutaj.

Co myślicie?






Koniecznie dajcie znać, jak Wam się podoba.
Ł.

pilne pytanie

Dziewczyny, czy któraś z Was wie, jak można zmienić główny e-mail w bloggerze?
Bardzo liczę na Waszą pomoc :)

makijaż na rozmowę kwalifikacyjną w cyrku

Witajcie :)
Obiecałam Wam, że pokażę efekt mojego makijażu próbnego, który wykonywała dość znana w Lublinie i ceniąca się wizażystka. Sam proces malowania był bardzo przyjemny, ktoś miział mnie po twarzy i jeszcze można było pogadać na makijażowe tematy. Zaskoczył mnie fakt, że Pani Wizażystka zamiast bazy pod cienie nałożyła mi na powieki podkład, a jako pierwsze wyciągnęła paletki sleeka. Konturowanie wykonała podkładem w kremie kobo, który sama ostatnio kupiłam i testuję. Wszystko super, ale nie określiłabym tych kosmetyków mianem profesjonalnych ani nadających się do użycia w dość drogim makijażu. W sztucznym świetle pracowni gotowy makijaż wyglądał jeszcze jako tako, choć od początku nie podobał mi się jaskrawo różowy cień położony na środek powieki. Jego wersja, którą zobaczycie na zdjęciach to ta już "stonowana", więc możecie sobie wyobrazić, jak wyglądał początkowo. Pani ustaliła ze mną tylko kolor fioletu nałożonego w zewnętrznym kąciku oraz załamaniu, nie spytała mnie nawet, czy akceptuję zastosowanie na powiekach różu.
Cały makijaż twarzy jest w moim odczuciu zbyt ciemny, a róż zbyt obficie i na zbyt dużej powierzchni zaaplikowany. Gdy wyszłam z kamienicy, w której znajduje się pracownia i zobaczyłam się w świetle dziennym, stwierdziłam, że wyglądam jak klaun, który mocno nadużywa solarium. Zdjęcia, które zobaczycie nie są w żaden sposób obrobione, abyście mogły podziwiać makijaż w pełnej krasie :)



sleek showstoppers - swatche + bukiet


Witajcie :)
Chciałabym pokazać Wam swatche palety sleeka, którą ostatnio dostałam w prezencie. Już jakiś czas temu przestałam "napalać się" na palety tej marki. Mam kilka (chcecie zobaczyć, które?) i uważam je za dość nierówne, jednak te lepsze cienie są naprawdę świetne. To, że nie interesuję się tą marką nie oznacza, że nie ucieszył mnie prezent. Wręcz przeciwnie, sprawił mi mnóstwo radości, zwłaszcza, że kilka cieni okazało się być świetnych.



Palet sleek nie trzeba nikomu przedstawiać. W czarnej kasetce otrzymujemy 12 małych okrągłych cieni. Pięć z nich to maty, sześć perły, a jeden to mat ze srebrnymi drobinkami. Nazwa każdego pochodzi od jednej z palet sleek, jednak moim zdaniem niektóre z kolorów nie oddają ich charakteru.



Jak widać, paraguaya oraz oh so special to kompletna porażka, są zupełnie niewidoczne na skórze. Zakochałam się natomiast w matowym, wręcz neonowym koralu bohemian. Ciemny niebieski storm ma dziwną konsystencję i muszę go jeszcze rozpracować. Pozostałe dwa kolory są poprawne, ale mnie nie urzekły.



Prawa strona paletki wypada o niebo lepiej. Jedyną, nomen omen, czarną owcą jest tu matowa czerń, którą sleek z lubością wtyka do każdej palety. Ja jej nie lubię zwłaszcza, że nie grzeszy "czarnością". Pozostałe kolory są wspaniałe. Bad girl to metaliczna oliwka, noir średnie srebro, sparkle jest wspaniałym szampańskim odcieniem idealnym do rozświetlania wewnętrznego kącika oka. Au natural to piękny matowy fiolet z błyszczącymi drobinkami. Ostatni graphite to wspaniały brąz, który na skórze nabiera niezwykłej głębi.

Podoba Wam się ta paleta?
A może przejadły Wam się cienie sleek?

Na koniec zobaczcie mój próbny bukiet :)




rzadkość u mnie - czerwony manicure + dzisiejszy makijaż


Witajcie :)
Ogromnie mi przykro, że nie mam czasu bywać tutaj częściej, ale obiecuję, że nadrobię wszystkie zaległości z nawiązką za jakieś dwa tygodnie. Jeszcze będziecie miały mnie dość :)

Przed Wami drugi opik od Mariah Carey, który dostałam od Obsession. 
The Impossible to lekko malinowa czerwień o piaskowym wykończeniu. Lakier jest półtransparentny, przez co przypomina cukier. Wykończenie bardzo mi się podoba, choć po raz kolejny przekonałam się, że czerwień to nie mój kolor. Lakier nie grzeszy też zbytnią trwałością.
Jego granatowo-fioletowego ziomka mogłyście oglądać w poprzedniej notce.






Poniżej możecie zobaczyć mój dzisiejszy makijaż, nad którym udało mi się spędzić trochę więcej czasu niż zazwyczaj. Taki kształt kreski to chyba jedyny, który m i pasuje, dobrze się w nim czuję.



Jak Wam się podoba makijaż?
A lakier?
Czy chciałybyście zobaczyć próbny makijaż oraz fryzurę, na które wybieram się w piątek?
Koniecznie dajcie znać :)

Całuję,
Ł.

znowu piasek, tym razem o.p.i


Witajcie :)
Dzisiejszą notkę sponsoruje Obsession :)
To od niej dostałam wspaniałą paczkę, w której znalazłam między innymi miniaturkę wymarzonego lakieru piaskowego o.p.i. Miniaturki były w zasadzie dwie, więc spodziewajcie się wkrótce również czerwonego manicure :) 


Dziś przed Wami lakier can't let go, który urzekł mnie, gdy tylko zobaczyłam pierwsze swatche w internecie. Lakier ma kolor fioletu z dużą dozą granatu. Jest to matowa, piaskowa baza wzbogacona o brokatowe sześciokąty. Jak dla mnie, symfonia ;)
Lakier aplikuje się nie najgorzej, do pełnego krycia potrzebne są dwie grubsze lub trzy cieńsze warstwy. Lakier zmyłam po trzech dniach noszenia, kiedy końcówki były już dość mocno starte, więc trwałość określiłabym jako średnią
Podsumowując, ja jestem zakochana w efekcie, jaki ten lakier daje na paznokciach. Połączenie mojego ulubionego fioletu z barokowym przepychem w matowym wydaniu to jest to :)







Jak Wam się podoba mój ulubieniec?

Miłego wieczoru,
Ł.

biały ocean, błękitny piasek, palmy...


Witajcie :)
Z tymi palmami to leciuchno przesadziłam. Z całego zestawu jest tylko błękitny piasek, na paznokciach. Piasek jest od golden rose. Inne lakiery z tej kolekcji mogłyście oglądać tutaj i tutaj. Ta seria dzieli się na trzy części: lakiery z brokatem, z shimmerem i kremowe. Bohater dzisiejszej sesji fotograficznej należy do pierwszej kategorii. Jak wiecie, uwielbiam brokat na paznokciach, jednak w tym wypadku mam ambiwalentne odczucia. W cieniu lakier jest piękny, natomiast w mocnym świetle słonecznym lub sztucznym daje "bazarowy" efekt. Myślę, że to wrażenie wynika z połączenia błękitnego koloru i brokatu. Brakuje już tylko białych kozaczków :)


Właściwości lakieru nr 55 są podobne, jak jego srebrnego brata. Kryje dobrze przy dwóch warstwach, bezproblemowo aplikuje i trzyma się całkiem nieźle, a na pewno dużo lepiej od piasków z shimmerem. Zmywanie za to idzie dość opornie i aby oszczędzić sobie nerwów, rekomenduję użycie folii aluminiowej. Buteleczka o pojemności 11,3 ml. kosztuje około 13 zł.









Jak Wam się podoba ten piaskowy stwór?

Pozdrawiam,
Ł.

blueberry heaven od inglot


Witajcie :)
Kilka dni temu, o tutaj, pokazywałam Wam kredki do powiek z nowej kolekcji inglot. Wspomniałam też, że kupiłam jeden z ich kultowych linerów w żelu. Udało mi się wstępnie przetestować ten produkt, dzięki czemu dziś przeczytacie (albo nie :P) o moich pierwszych wrażeniach.


Coś, co producent nazywa "konturówką do powiek w żelu" otrzymujemy w plastikowym słoiczku zapakowanym w czarny, charakterystyczny dla marki kartonik. Produktu jest dość dużo, bo aż 5,5 g i ważny jest przez 9 miesięcy od otwarcia.



Produkt jest zabezpieczony sreberkiem, dzięki czemu mamy pewność, że kupujemy świeży, nieotwierany eyeliner. Producent określa go mianem żelowego, jednak moim zdaniem konsystencja jest maślana i bardzo przyjemna. Umożliwia poprawki, jednak gdy już zastygnie, jest nie do zdarcia. Swatch, który zobaczycie poniżej przetrwał bez większego uszczerbku mycie naczyń po obiedzie. Mogę jeszcze dodać, że kosmetyk mnie nie uczulił, ani nie podrażnił oczu nawet nałożony na linię wodną (!). Jestem wstępnie zadowolona i mam ochotę na więcej kolorów :)


Kolor, który wybrałam, opatrzony numerem 82 to ciemny chaber z pewną dozą fioletu. Najlepiej oddają go swatche na dłoni, w słoiczku nie widać fioletowych tonów. 


Jak Wam się podoba ten kolor?
Znacie eyelinery inglot? Lubicie?

Kasiu, dziękuję z tło do dzisiejszych zdjęć :*
Ł.

edit: hehe, nic dodać, nic ująć:


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...