co się ze mną stało?


Kilka z Was zadało mi to pytanie w mailach. Bardzo się cieszę, że o mnie pamiętacie i brakuje Wam  moich notek :)
Znowu zniknęłam na kilka dni, ponieważ mój A. znienacka porwał mnie na odludzie i bezinternecie. Co prawda internet tu jest, ale właściwie tylko z nazwy. Po żmudnych zmaganiach można sobie sprawdzić pocztę, a zdjęcia, które okraszą tę notkę ładowały się pół dnia.
Jest pięknie, trochę odpoczywam, a trochę pracuję. Nie wiem, czy u7da mi się jeszcze odezwać przed połową września, ale wtedy powrócę ze zdwojoną siłą oraz rocznicowym rozdaniem dla Was :)
Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie.
Pozdrawiam,
Ł.


letnie lakiery, część 1: matowa zieleń flormar


Witajcie :)
Dzisiejszy post jest pierwszym z mini-serii, która ma na celu pokazanie Wam kilku lakierów, które ze szczególną ochotą nosiłam i noszę tego lata.
Przed Wami lakier flormar z serii matte w kolorze rozbielonej zieleni. Numerka Wam niestety nie podam, ponieważ się wytarł, jednak gama kolorystyczna tej serii nie jest jakoś szczególnie rozbudowana, więc kto chce, ten znajdzie :)
Moim zdaniem matowe lakiery wyglądają na moich paznokciach dobrze tylko, gdy są one (paznokcie, nie lakiery) dłuższe niż krótsze. Na ogryzkach mat nieszczególnie mi się podoba. Drugą kwestią jest rodzaj wykończenia, ponieważ mat matowi nierówny. Kupiłam kiedyś lakier tego rodzaju w inglocie i na kilka dobrych lat zniechęciłam się do niebłyszczących paznokci. Tamten mat był płaski i tępy, wyglądał jak farba akrylowa dobrze przetarta drobnym papierem ściernym. 
Po tym, jak zobaczyłam u Stri czarny matowy lakier z flormaru (pokazywałam go już tutaj, na ogryzkach), oczarowało mnie jego wykończenie i przy najbliższej okazji dopadłam stoiska flormaru.
Lakiery są iście wspaniałe. Błyskawicznie schną, kryją przy dwóch warstwach i na zdrowych paznokciach wytrzymują w bardzo dobrym stanie około czterech dni. Pod koniec noszenia powierzchnia manicure lekko się wybłyszcza, jednak mi ta ewolucja nie przeszkadza.
Rzadko zdarza mi się malować paznokcie kilkukrotnie pod rząd tym samym lakierem, a ten lakier mnie do tego skłania. Jak to mówi moja siostra, jest "mega" ;)






Bardzo lubię zestawiać go z miętowym zegarkiem:


Jak Wam się podoba?
Lubicie matowe lakiery?

Całuję,
Ł.

kolorowi ulubieńcy lata 2013


Witajcie :)
Znów trochę mnie nie było. Nie pierwszy to i nie ostatni raz tego lata. Mam nadzieję, że pomimo przerw w nadawaniu zostaniecie ze mną i może nawet polubicie fanpejdż (KLIK) bloga, aby być ze mną w lepszym kontakcie :)

Dziś chcę Wam pokazać kosmetyki kolorowe, które można śmiało określić mianem ulubieńców upalnego lata 2013. To właśnie ich używałam najczęściej, gdy już się malowałam, a nie robiłam tego zbyt często ze względu na niweczące wszystkie wysiłki pot ;)

Do zdjęcia zbiorowego załapała się również woda toaletowa Elisabeth Arden, którą dostałam ostatnio od teściowej, a spodobała mi się głównie dlatego, że zapach Green Tea przywodzi mi na myśl dawno już opłakane czasy nastoletnie, kiedy to namiętnie psikałam się mgiełkami o zapachu zielonej herbaty :)

Jak widać, mam niebezpieczną skłonność do przypadkowego wydłubywania dziur w cieniach paznokciem.
Uprzedzając pytania, wydłubanych kawałków nie pożeram z dzikim apetytem.

Zacznijmy może od cieni do powiek, które są jednymi z moich ulubionych i najbardziej namiętnie kupowanych kosmetyków kolorowych. 
Powyżej możecie zobaczyć zestaw cieni, który leży bezpiecznie (czy na pewno?) w kasetce z inglota i rzadko kiedy zabieram go dalej niż do łazienki. W większości są to ukochane cienie makeup geek, kilka inglotowskich perełek oraz zaledwie trzy cienie kobo, w tym kultowy golden rose, który mam nawet w zapasie.

Koniecznie dajcie znać, czy chciałybyście, abym opisała i pokazała moją kolekcję cieni do powiek!

Tendencje dłubalnicze znów widoczne.

Na wyjazdach moimi żelaznymi ulubieńcami stały się dwie mini-paletki. O tej z l'oreal mogłyście przeczytać już tutaj. Bardzo ją lubię, jest idealna do delikatnych, dziennych makijaży. Podwójny cień Virtual poleżał dobre kilka miesięcy w szufladzie zanim w ogóle wzięłam go do ręki. Gdy już to zrobiłam, bardzo mile zaskoczył mnie jakością, łatwością blendowania oraz trwałością. Kolory są idealnie dobrane, aby przyciemnić te partie, które powinny być ciemne oraz rozjaśnić te, które należy rozjaśnić - są idealne do minimalistycznego makijażu.


Kończąc temat makijażu oczu, muszę pokazać Wam pędzel, bez którego nie wyobrażam sobie malowania się. Pędzlem hakuro H74 mogę spokojnie wykonać właściwie cały makijaż cieniami, przy czym jest wprost niezastąpiony do rozcierania cieni. Kupiłam już jedną sztukę dla mojej siostry i planuję zakup kolejnej dla siebie.


Bardzo rzadko wykonywałam pełne konturowanie twarzy, najczęściej ograniczałam się do samego różu lub różu i brązera. 
Do łask wrócił początkowo mało używany róż ombre z limitki essence Miami Roller Girl. Jego dwa soczyste kolory przenikają się dając możliwość otrzymania kilku odcieni rumieńca przy dość kompaktowych rozmiarach opakowania. 
Pomimo, iż trochę się opaliłam, wcale nie wygasła moja miłość do różu Coralista marki Benefit. Efekt, jaki daje jest bardzo subtelny, ale jednocześnie niesamowicie odświeżający.
Jak już wspomniałam, moim ulubionym ostatnio produktem brązującym jest podkład w kremie kobo w najciemniejszym dostępnym odcieniu. Taka formuła świetnie się u mnie sprawdza, a i kolor nie ma ceglastych podtonów.
W kwestii rozświetlacza nie ma żadnego zaskoczenia, ponieważ od niepamiętnych czasów moim faworytem pozostaje mary lou manizer marki the balm.

Czy ktoś wie, gdzie w Polsce można kupić zestaw big mama z tke balm?
Chodzi mi o taki (klik), będę ogromnie wdzięczna za informację.


Ja także uległam youtubowemu hitowi, czyli aqua brow marki make up forever i nie żałuję ani jednej wydanej na tę farbkę złotówki. Sprawuje się świetnie, szczególnie teraz, gdy zrobiłam swoim brwiom krzywdę (tak się dzieje, gdy do przycinania brwi używa się nożyczek biurowych, nie powtarzajcie tego błędu ;)).

Chciałybyście zobaczyć aqua brow w akcji?


Zimą raczej nie używam pudrów matujących, jednak latem potrzebuję czegoś, co okiełzna i utrwali spływający z twarzy filtr. Dlatego wyciągnęłam z czeluści "toaletki" zalegający puder Bell, który okazał się być świetny w kwestii długotrwałego utrzymywania matu. Dodatkowo, ogromnie podoba mi się z lekka futurystyczny design opakowania oraz typografia. Szkoda tylko, że nie jest ono bardziej trwałe, jednak za cenę kilkunastu złotych nie oczekiwałam niczego więcej. Kolor Natural jest odpowiedni do mojej karnacji.



Ostatnia kategoria produktów to mazidła do ust. W czasie upałów najchętniej używam jedynie masełka do ust nivea, które pięknie pachnie oraz (dzięki parafinie, niestety) dość długo i intensywnie utrzymuje natłuszczenie ust. Jeśli pragnęłam odrobiny koloru, najchętniej sięgałam po mój absolutny, wielokrotnie już opiewany hit, czyli lakier do ust shiseido w kolorze nymph. W tej pomadce odpowiada mi wszystko od właściwości nie-wysuszających, przez trwałość aż po cudowny kolor.

A jak jest z Wami? Malujecie się latem?
Jakie są Wasze ulubione letnie kosmetyki?

Pozdrawiam :*
Ł.

makijaż przy użyciu nowości i ulubieńców :)


Witajcie :)
Gorąco, nie? Malujecie się przy takich temperaturach?
Ja rzadko wykonuję pełny makijaż. Zazwyczaj mieszam filtr z kremem bb i utrwalam go pudrem lub podkładem mineralnym, do tego podkreślam policzki różem oraz definiuję brwi. Na więcej nie mam ochoty przy czterdziestostopniowych upałach. Jednakowoż, zdarzają się sytuacje, kiedy powinnam lub chcę (to szczególnie na wieczorne wyjścia) być umalowana. Wtedy stawiam na ulubioną ostatnimi czasy kombinację kolorystyczną. 



Dziś chciałabym Was zapytać, o której z moich ulubionych nowości chciałybyście przeczytać najpierw?
1. pomadka color lip last z sephory
2. aquabrow z make up for ever
3. bezbarwna konturówka IsaDora
4. cielista kredka mySecret


Opróch powyższych w makijażu udział wzięli:
-róż Bell 2skin nr 052, ponieważ moim zdaniem pasuje do koloru pomadki,
-tusz wibo doll's lash, którego szczoteczkę, a właściwie mega-szczotę jeszcze muszę okiełznać,
-cienie:
brudno-różowy to makeup geek "cupcake"
cudne złoto to "glamorous" tej samej marki
zimny, szary brąz to cień do brwi inglot o numerku 569
Ten ostatni do niedawna leżał nieużywany, ponieważ nie pasował do koloru moich brwi, aż pewnego dnia użyłam go do powiek i się zakochałam :)

Na temat reszty produktów pojawią się osobne notki, ponieważ są tego bezsprzecznie warte.

To o czym chcecie przeczytać na pierwszym miejscu?
Jak Wam się podoba taki makijaż?

Całuję,
Ł.

HexxBOX – Poznaj i testuj z 1001pasji!- lipidowy balsam do ciała i krem nawilżający do twarzy FlosLek

Witajcie :)
Dziś przed Wami kolejna recenzja dwóch produktów FlosLek z serii emoleum. Tym razem ustosunkuję się do balasmu do ciała oraz kremu do twarzy.
Zapraszam :)

Lipidowy balsam do skóry suchej, bardzo suchej i atopowej


Co mówi o nim producent?

Balsam przynosi ulgę suchej i podrażnionej skórze, zapobiega wysuszaniu i pękaniu naskórka, zmniejsza zaczerwienienie oraz uczucie napięcia i szorstkości. Kompleks lipidów OMEGA zapewnia ochronę przesuszonej i odwodnionej skórze, zmniejszając parowanie wody z jej głębszych warstw. Prebiotyk wzmacnia barierowość skóry, stymulując jej mechanizmy obronne. Mocznik zmiękcza i nawilża naskórek oraz łagodzi swędzenie. Balsam odbudowuje warstwę lipidową, długotrwale i skutecznie nawilża i natłuszcza zarówno zdrową, jak i suchą, skłonną do zmian atopowych skórę. 

Biękka, delikatna, odpowiednio nawilżona i natłuszczona skóra. Balsam stosowany po kąpieli przywraca skórze zdrowy i naturalny wygląd.
Skład:
Aqua, Isopropyl Myristate, Ethylhexyl Stearate, Polyglyceryl-4 Isostearate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Hexyl Laurate, Inulin, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Urea, Lanolin, Phenoxyethanol, Sodium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Hydrogenated Castor Oil, Microcristallina Cera, Allantoin, Ethylhexylglycerin, Decylene Glycol.


200 ml balsamu otrzymujemy w białej tubie zapakowanej w kartonik o grafice charakterystycznej dla całej linii emoleum. Aplikator jest adekwatny do konsystencji kosmetyku, jednak informacje o nim zostały nadrukowane na naklejce, a nie bezpośrednio na tubie. Ta naklejka ma tendencje do odklejania się przy brzegach już od nowości, przez co nieestetycznie się brudzi.
Balsam jest dość gęsty i ma biały kolor. Jego konsystencja ze względu na skład jest dość ciężka, przez co dość trudno się rozsmarowuje oraz pozostawia tłustą warstwę na skórze. Kosmetyk nie ma żadnego wyraźnego zapachu.
Balsam bardzo mocno natłuszcza i świetnie koi przesuszone oraz podrażnione miejsca na ciele. Z pewnością świetnie się spisze u osób z bardzo suchą skórą. Ja najchętniej używałam go simą, natomiast latem świetnie sprawdza się do smarowania miejsc takich jak kolana, łokcie oraz stopy.
Balsam kosztuje 31 zł w sklepie producenta.



Krem nawilżający do skóry suchej, bardzo suchej i atopowej


Co mówi o nim producent?

Krem przynosi ulgę suchej skórze, zapobiega wysuszaniu i łuszczeniu się naskórka. Mocznik oraz kompleks lipidów OMEGA wygładzają i uelastyczniają podrażnioną i wrażliwą skórę. Krem bardzo intensywnie, głęboko i długotrwale nawilża, zmniejsza zaczerwienienia oraz uczucie napięcia i szorstkości. Odbudowuje warstwę lipidową i pozostawia na skórze delikatny film chroniący przed nadmierną utratą wody oraz niekorzystnym wpływem czynników zewnętrznych (detergenty, chlor, wiatr). Krem zalecany jest jako produkt wspomagający terapię problemów dermatologicznych m. in. w przypadku atopowego zapalenia skóry. 

Skóra odzyskuje prawidłowe nawilżenie i napięcie, jest zregenerowana, miękka i elastyczna. Krem znacznie łagodzi pieczenie, swędzenie i zaczerwienienia.
Skład:
Aqua, Urea, Di-C12-13 Alkyl Malate, Glycerin, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Ethylhexyl Palmitate, Luffa Cylindrica Seed Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Phenoxyethanol, Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Allantoin, Ethylhexylglycerin, Retinyl Palmitate, PEG-8 , Tocopherol , Ascorbyl Palmitate , Ascorbic Acid , Citric Acid, Disodium EDTA.


Pokaźną ilość 75 ml kremu zapakowano w tubę i standardowy kartonik. Tym razem informacje zostały jednak nadrukowane bezpośrednio na opakowaniu, dzięki czemu pozostaje ono higieniczne i estetyczne. 
Krem jest biały i dość gęsty, jednak wyraźnie lżejszy od balsamu. Doskonale się rozprowadza po skórze i zaskakująco szybko wchłania pozostawiając jednak tłusty film. Jego działanie jest świetne, jeśli oczekujemy nawilżenia połączonego z natłuszczeniem. Sądzę jednak, że nie jest on odpowiedni do skóry bardzo mocno podrażnionej, ponieważ gdy posmarowałam tym kremem twarz tuż po peelingu 20% kwasem migdałowym, odczułam dość znaczne pieczenie, które co prawda nie trwało zbyt długo, jednak znam kremy, które takiego efektu nie powodują.
Krem kosztuje 27,60 zł w sklepie producenta.


Podsumowując, na szczęście ni mogę stwierdzić, jak produkty z serii emoleum spisałyby się w pielęgnacji skóry atopowej, jednak są moim zdaniem doskonałe dla skóry suchej lub nawet bardzo suchej. 

Cieszę się, że dzięki firmie FlosLek oraz blogowi www.1001pasji.com mogłam wypróbować te produkty i jednocześnie zaznaczam, iż niniejsza recenzja jest moją subiektywną opinią na ich temat i nie miał na nią wpływu fakt otrzymania przeze mnie kosmetyku do testów.

Czy są tu jacyś atopicy?
A suchelcy? Lubicie tę serię kosmetyków?

Pozdrawiam,
Ł.

HexxBOX – Poznaj i testuj z 1001pasji!- Olejek myjący Emoleum marki FlosLek

Witajcie :)

Dziś przed Wami recenzja jednego z trzech produktów, które otrzymałam w ramach udziału w akcji HexxBox.
Jest to olejek myjący 2 w 1 pod prysznic z serii Emoleum marki FlosLek.
Seria jest przeznaczona do pielęgnacji skóry suchej, wrażliwej, a nawet atopowej. Ja oceniam ją z punktu widzenia osoby borykającej się z wiecznym przesuszeniem skóry całego ciała, jednak na szczęście nie cierpiącej na atopowe zapalenie skóry.

Co o olejku pisze producent?

Olejek łagodnie myje i oczyszcza skórę całego ciała, nie zaburza jej naturalnego pH. Pozostawia na skórze delikatny film ochronny, uzupełnia niedobór lipidów i zapewnia skuteczną ochronę przed nadmierną utratą wody. Łagodzi uczucie napięcia i szorstkości skóry. Zawarte w preparacie oleje roślinne (słonecznikowy i morelowy) oraz delikatne emolienty odpowiednio nawilżają i natłuszczają suchą skórę. Zapobiegają łuszczeniu się, wysuszaniu i pękaniu naskórka. 

miękka, gładka, odpowiednio nawilżona i natłuszczona skóra. Łagodzi uczucie pieczenia, napięcia i szorstkości skóry.


Sposób użycia: niewielką ilość olejku nanieść na wilgotną skórę, bądź spienić na dłoni z dodatkiem niewielkiej ilości wody. Delikatnie umyć ciało i dokładnie spłukać. Stosować minimum raz dziennie.

Skład:
MIPA-Laureth Sulfate, Laureth-3 , Laureth -7 Citrate, Isopropyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Isopropyl Myristate, Parfum, Caprylyl Glycol.
(źródło: klik)


Olejek myjący otrzymujemy w plastikowej butelce o pojemności 200 ml. Dodatkowe zabezpieczenie stanowi kartonik, który jest całkiem przyjemny dla oka, na pewno dużo bardziej niż opakowanie właściwe. Wylot butelki moim zdaniem nie jest dostosowany do konsystencji kosmetyku, którego duża ilość spływa po bokach niemiłosiernie brudząc opakowanie. Ja poradziłam sobie z tym fantem przelewając produkt do rossmanowskiej butelki z pompką, dzięki czemu aplikacja stała się łatwa i przyjemna.


Kosmetyk ma oleistą konsystencję i miodowożółty kolor. Od czystego oleju z dodatkiem emulgatora różni go właściwie jedynie to, że bardzo delikatnie się pieni. Produkt świetnie się rozprowadza po wilgotnej skórze pozostawiając przyjemne uczucie zupełnie inne od suchości i podrażnienia po żelu pod prysznic zawierającym silne detergenty. Po spłukaniu i wytarciu skóra nie jest napięta, a przesuszone partie ciała nie swędzą. Zdarzało mi się nawet nie używać już żadnego balsamu i nie było tragedii, choć skóra nie była oczywiście tak nawilżona jak po nałożeniu masła, mleczka lub oliwki do ciała. 
Olejek w opakowaniu pachnie delikatnie i dość przyjemnie, jednak w kontakcie z wodą "zyskuje" dodatkową, dość nieprzyjemną nutę, która kojarzy mi się z mokrą psią sierścią, jednak nie jest aż tak nachalna, żeby odwieść mnie od stosowania kosmetyku.
Warto dodać, iż produkt jest wszechstronny, ponieważ nie tylko świetnie myje i nawilża ciało, ale także doskonale zmywa makijaż, do czego również czasami go stosowałam. Ponadto olejek jest bardzo wydajny, co w pewnym stopniu rekompensuje jego cenę, która wynosi ponad 33 zł w sklepie internetowym producenta.

Podsumowując, bardzo polubiłam ten produkt i uważam, że będzie świetny dla osób borykających się z suchą skórą. Moim zdaniem olejek posiada tylko dwie wady, którymi są niezbyt ergonomiczne opakowanie oraz zapach.
Ponadto cena mogłaby być choć o 1/3 niższa.


Cieszę się, że dzięki firmie FlosLek oraz blogowi www.1001pasji.com mogłam wypróbować te produkty i jednocześnie zaznaczam, iż niniejsza recenzja jest moją subiektywną opinią na ich temat i nie miał na nią wpływu fakt otrzymania przeze mnie kosmetyku do testów.

Używacie olejków do mycia twarzy i ciała?
Jakie są wasze ulubione?

Pozdrawiam,
Ł.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...