notka pochwalna ;)

Witajcie :)
Aż mnie skręca, żeby podzielić się z Wami moimi pozytywnymi doświadczeniami z jednym ze sklepów internetowych oferujących kosmetyki pielęgnacyjne. Z góry zaznaczam, że nie współpracuję z tą firmą ani nie jestem z nią w żaden inny sposób związana. 
Otóż, w zeszłym tygodniu dowiedziałam się z bloga Arsenic o bardzo interesującej promocji. Obejmowała ona rabat 15% oraz darmową wysyłkę z okazji Dnia Matki. Ucieszyłam się, ponieważ od jakiegoś czasu rozważałam zakup kilku produktów w tym sklepie. Niewiele myśląc, dodałam do koszyka pożądane produkty, wpisałam adres do wysyłki i kliknęłam na rodzaj przesyłki i... już. Zamówienie zostało zatwierdzone. W całej swojej gapowatości nie wpisałam kodu rabatowego ani nie wybrałam promocyjnej darmowej przesyłki. Kwota, na którą opiewało zamówienie podobała mi się dużo mniej niż ta promocyjna. Było już późno, więc postanowiłam zadzwonić na telefon kontaktowy dopiero następnego dnia. Tak też zrobiłam. Odebrała bardzo miła Pani, która bez najmniejszego problemu i większego tłumaczenia skorygowała moje zamówienie. W taki sposób już po trzech dniach roboczych od złożenia zamówienia, moje zakupy przybyły do mnie przesyłką ekonomiczną (!). Jestem bardzo zadowolona z transakcji ze sklepem TAOVITAL i życzyłabym sobie oraz innym, aby wszystkie firmy w taki sposób traktowały swoich klientów. Szczególnie urzekł mnie wręcz serdeczny ton Pani, z którą rozmawiałam przez telefon :)


Zapewne jesteście ciekawe, co zamówiłam?
Nawet, jeśli nie, i tak Wam pokażę ;)

Moim głównym "celem" był zestaw do wykonywania peelingów kwasem migdałowym w 20% stężeniu. Produkt oraz szczegółowy opis jego zastosowania i właściwości znajdziecie tutaj.
Oprócz niego zdecydowałam się na kupno rollera do mezoterapii mikroigłowej. Od dawna miałam ogromną ochotę wypróbować tego rodzaju zabiegi.
Żałuję tylko, że nie zamówiłam serum z kwasem hialuronowym do "rolowania", na przykład tego.


Może też macie pozytywne doświadczenia z jakimiś sklepami internetowymi?
Co wybrałybyście dla siebie z oferty sklepu taovital?

Całuję,
Ł.

kredki do powiek z nowej kolekcji inglot - pierwsze wrażenia


Witajcie :)
Kiedy odwiedziłam ostatnio stoisko inglota, moją uwagę zwróciły przepiękne letnie lakiery, przed których kupnem dzielnie się powstrzymałam. Przepadłam natomiast, gdy ujrzałam i wypróbowałam na dłoni automatyczne kredki do powiek z kolekcji colour play. Jest ich sześć, mają piękne kolory i są dość trwałe, świetnie "przylegają" do skóry, trzymają się dobrze nawet na linii wodnej. Całą serię możecie zobaczyć poniżej.

źródło
Zdecydowałam się na numerek 201 - intensywny koral oraz 206, czyli (wbrew zdjęciom promocyjnym) turkus o dużym ładunku zieleni. Do koszyka wskoczył mi (sam, przysięgam!) dodatkowo eyeliner ze stałej oferty, o którym napiszę Wam wkrótce.



Kredki otrzymujemy w prostym, czarnym opakowaniu charakterystycznym dla marki. Za 0,30 g zapłacimy 25 zł. Mechanizm wysuwający sztyft działa bez zarzutu, a do każdej kredki dołączona jest mini-temperówka, która za nic nie chciała się dać sfotografować.


Kredki szybko zastygają na skórze, ale dają się dość dobrze rozcierać. Trzymają się długo, nie znikają same z siebie. Turkus nałożyłam na dolną powiekę i linię wodną, gdzie pozostał aż do demakijażu. Koral zaaplikowany na usta również trzymał się na nich dość kurczowo, zwłaszcza w wersji matowej, nie pokrytej błyszczykiem. Nie zauważyłam, żeby wysuszał usta, ale na pewno ma tendencje do podkreślania suchych skórek, jak to mat.


Przed Wami obie kredki użyte na licu. Makijaż jest wręcz banalny, ale ja lubię mieć mocno podkreśloną dolną powiekę i subtelną górną. Taki kaprys.



te czerwone plamy na policzkach to gojąca się pozostałość po oczyszczaniu twarzy z prosówek
wszystkie kosmetyki, których użyłam do makijażu oczu i ust
Zainteresowały Was nowe kredki inglota?
Podobają Wam się kolory? Które najbardziej? 

Na koniec muszę Wam się pochwalić wygraną na blogu Angel, która dziś do mnie dotarła.
Dziękuję! :*


Pozdrawiam Was serdecznie,
Ł.

stygnąca lawa


Witajcie :)
Dziś chcę Wam pokazać kolejny piasek od golden rose. Myślałam, że lakiery o takim wykończeniu wcale mi się nie podobają, dopóki nie nałożyłam pierwszego na paznokcie. Urzekła mnie ich wielowymiarowość oraz wdzięk. 

Lakier golden rose holiday nr 58 to ciemnofioletowa baza z dużą dozą brązu, w której zatopione są miliony złotych drobinek. Mnie efekt końcowy bardzo przypomina stygnącą lawę, którą nie raz widziałam na discovery ;)
Lakier jest bezproblemowy w aplikacji, a do pełnego krycia wystarczą dwie grubsze warstwy, które dość szybko schną. Numerek 58 różni się od swojego szarego brata, którego pokazywałam tutaj trwałością. Już drugiego dnia miałam starte końcówki, przez co konieczna była korekta, hmmm. Dla takiego efektu mogę wybaczyć braki w trwałości manicure.

w cieniu
w słońcu





Jak Wam się podoba to wykończenie i kolor?
Chcecie zobaczyć więcej piasków od golden rose?
Mnie ogromnie :)

Pozdrawiam,
Ł.

post na pocieszenie

Witajcie :)

Wczoraj odbyło się w Lublinie spotkanie blogerek kosmetycznych, w którym miałam ogrrrromną przyjemność uczestniczyć. Naturalną koleją rzeczy, dziś miała się ukazać fotorelacja z tej imprezy. Ale... dupa O.o
Otóż, wczoraj wieczorem mój kochany smartfon, którym robiłam zdjęcia na spotkaniu wpadł jak śliwka w kompot do wody w misce, w której moczyłam zbolałe po całym dniu spędzonych w szpilkach stopy. Nie pytajcie, jak to się stało, bo nie jestem do końca pewna ;) Ważne, że tym sposobem straciłam wszystkie zdjęcia zrobione na spotkaniu. 
Dlatego dziś pokażę Wam na pocieszenie nowości, które wpadły do mojej kosmetyczki z okazji spotkania i nie tylko :)


Przed spotkaniem umówiłam się na kawę i pogaduchy z Kasią, z którą nigdy się nagadać nie mogę. Ta szalona kobieta przyniosła mi w prezencie pudełko po glossy boxie (masło maślane, co się dobrze maśli?) pełne cudowności. Powyżej możecie zobaczyć jego zawartość: żel pod prysznic Balea, gąbeczki do makijażu, ampułkę do cery naczynkowej (gdy mój A. ją zobaczył, stwierdził, że "przytargałam z tego spotkania DZIAŁKĘ ;)), jajeczko do mycia twarzy holika holika, próbki dwóch róży oraz pigmentu oraz tematyczną ;) podkładkę pod gorące kubki ;) Dziękuję, Kasiu!!!


Już na spotkaniu, najedzone cudownymi przekąskami, których niestety Wam nie pokarzę z racji utopienia telefonu, wysłuchałyśmy prelekcji przedstawicielki marki L'biotica (który również Wam nie pokażę z tych samych przyczyn) i miałyśmy okazję porozmawiać z nią na dowolne tematy :) Marka ufundowała dla każdej z nas paczkę, która szczególnie trafiła w moje gusta. Znalazła się w niej maska do włosów, a także krem i serum do rzęs, letni balsam do ust oraz suplement diety, który bardzo trafił w moje aktualne potrzeby. Przedślubne przygotowania połączone ze zbliżającą się sesją i zaliczeniami sprawiają, że przyda mi się więcej energii :D


Następnie miałyśmy okazję porozmawiać z Panią Kamilą o jej ręcznie robionych kosmetykach oraz o składach i właściwościach kremów. Jestem bardzo ciekawa działania kremu n1, którego próbkę dostałam.


Marka Biały Jeleń obdarowała każdą z nas żelem pod prysznic oraz zestawem próbek. Mogę Wam zdradzić, że wszystkie "jeleniowe" żele, które miałam okazję wąchać, pięknie pachną.


Od marki Pilomax dostałyśmy hojne próbki ich flagowych masek, natomiast Archipelag Piękna przysłał nam mgiełkę do włosów biosilk oraz serum do końcówek z olejem arganowym.


Od Hean otrzymałam dwie czwórki cieni, błyszczyk (w opakowaniu do łudzenia przypominającym te "burżujowe") oraz kredkę w pięknym kolorze jasnego fioletu.


Sklep house of mima oraz by dziubeka przysłał nam biżuterię.


Powyżej możecie zobaczyć ogromną baterię kosmetyków eveline, żel pod prysznic on line, serum do stóp nieznanej mi marki evree oraz balsam do ciała bath&body works o zapach kokosa przełamanego limonką.


Każda z nas otrzymała również filcowy woreczek od pat&rub. W moim znalazłam balsam do ciała, krem do rąk oraz pielęgnujący błyszczyk o moim ulubionym zapachu - pomarańczowym. Już nie kogę się doczekać, aż zacznę go używać :)


Bardzo ucieszyłam się z prezentu od sanoflore, ponieważ znalazło się w nim serum na noc, a ja już od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czym wzmocnić i spotęgować moją wieczorną pielęgnację.


Od marki Alkemika, która wcześniej zwała się Paese, a wcześniej jeszcze inaczej, otrzymałam przepiękny różowy cień, który wspaniale sprawdza się jako róż do policzków, lakier do paznokci oraz błyszczyk do ust. Od bardzo lubianego przeze mnie flormaru dostałam trwały błyszczyk do ust (który rzeczywiście jest bardzo trwały ale kolor i wykończenie to zupełnie nie moja bajka) oraz lakier w metalicznym granacie.




Wśród upominków znalazły się również zestawy wód toaletowych.


Marka Venus przeszła samą siebie, dostałyśmy od niej wielki zestaw kosmetyków oraz przepiękne bransoletki Candy Crystal.


Na zdjęcia nie załapał się zestaw arganowych kosmetyków do włosów marki Joanna, który był baaardzo niefotogeniczny i aparat nie chciał go uchwycić w pełnej ostrości.


I ja nie byłam lepsza od większości z Was, bo oczywiście wybrałam się w ostatnich dniach do rossmanna. Moje zakupy był jednak bardzo skromne, dlatego chętnie się nimi chwalę :)
Uzupełniłam zapasy kupując mój ulubiony tusz wibo oraz ampułki roval de loop. Oprócz tego postanowiłam wypróbować maseczkę do cery naczynkowej tołpa oraz krem isana z mocznikiem, którym skusiła mnie Angel. Nie pozostałam również obojętna na szał, który ogarnął blogosferę na punkcie lakieru quick dry manhattan nr 25G.

O którym z tych produktów chciałybyście przeczytać w pierwszej kolejności?
A może któryś z nich jest Waszym ulubieńcem?

Czekam z niecierpliwością na wasze komentarze,
Ł.

"cukrowa posypka", czyli piasek od golden rose


Witajcie:)
Dziś spieszę pokazać Wam lakier, który mnie urzekł. Zapewne już każdy słyszał o nowej, "wakacyjnej" serii lakierów Golden Rose. Marka podążyła za trendami i stworzyła lakiery o tzw. piaskowym wykończeniu i nazwała je (wykończenie, nie lakiery) "efektem cukrowej posypki". W tej linii znajdziemy zarówno lakiery kremowe, shimmerowe, jak i brokatowe. Każda buteleczka zawiera 11,3 ml. i kosztuje około 13 zł. 


Numer 54 zawiera brokat i "piasek" w kolorze szaro-srebrnym i daje matowe wykończenie. Lakier aplikuje się bajecznie, pędzelek jest wygodny, a dwie warstwy wystarczą do całkowitego pokrycia płytki. Powierzchnia paznokcia po wyschnięciu lakieru jest chropowata, ale nie do tego stopnia, żeby zahaczać o ubrania. Zaskoczyła mnie trwałość manicure, który pozostaje w nienagannym stanie już czwarty dzień. Nie ma nic za darmo, ponieważ zmycie lakieru zapewne będzie wymagać użycia folii aluminiowej lub ogromnych pokładów cierpliwości ;)







Podsumowując, mam ogromną ochotę na więcej, zwłaszcza ze względu na fenomenalną trwałość manicure oraz piękny efekt, który urzeka mnie swoją wielowymiarowością.

A Wy, jaki macie stosunek do nowego, piaskowego wykończenia?
Jak Wam się podoba lakier golden rose?

Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii :)
Ł.

wymarzony wiosenny obiad


Jaki jest Wasz ulubiony obiad na wiosnę?
Mój musi być lekki, kolorowy i wykorzystywać to, co najlepsze w najpiękniejszej (moim zdaniem) porze roku. A co jest najlepsze w maju? Oczywiście szparagi! Uwielbiam te warzywa i żałuję, że nie są dostępne cały rok. Z drogiej strony, nie byłyby tak wyjątkowe, gdyby nie ich krótki okres istnienia na polskim rynku. Zatem szparagi, ale co do nich? Wiedziałam, gdy tylko dostrzegłam w sklepie piękną główkę młodej kapusty. Byłyśmy sobie przeznaczone ;)
Co z tego wyszło? Krajanka ziemniaczano-szparagowa i duszona młoda kapusta. Niczego więcej mi nie potrzeba :)


Krajanka ziemniaczano-szparagowa

-pęczek zielonych szparagów
-4-6 ziemniaków
-1 duża cebula
-łyżka oliwy
-łyżeczka masła

Obieram (lub tylkomyję, jeśli są młode) ziemniaki i kroję je w kostkę, mniej-więcej 1-centymetrową. Szparagi myję, odłamuję twarde końcówki, a resztę "gałązek" kroję na 2-centymetrowe kawałki. Cebulę obieram i kroję w pióra. 
Na dużej patelni rozgrzewam tłuszcze i wrzucam na nie ziemniaki. Smażę je do momentu, aż będą prawie gotowe i rumiane, czyli około 15-20 minut. Dodaję do nich szparagi, mieszam i smażę 5-7 minut. Dodaję cebulkę i czekam aż się lekko zrumieni. Doprawiam solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Krajankę podaję samą lub z sadzonym jajkiem, w towarzystwie sałatki bądź surówki.

* Przepis podpatrzyłam tutaj i dość mocno go zmodyfikowałam.


Duszona młoda kapusta

-główka młodej kapusty
-1 cebula
-pęczek lub 2 koperku
-2 łyżki masła
-łyżka pełnoziarnistej mąki
-1/4 małego kubeczka śmietany 12%

Kapustę dokładnie myję, szatkuję i wrzucam do garnka o grubym dnie. Duszę około 15-20 minut w szklance wody. W międzyczasie kroję cebulę w pióra i podsmażam na łyżce masła. Dodają ją do garnka i duszę razem do chwili, aż kapusta będzie zrobiona. Na drugiej łyżce masła rumienię mąkę i mieszam ją ze śmietaną oraz solą. Dodaję tę "miksturę" do kapusty i duszę jeszcze kilka minut. Dodaję koperek, mieszam, doprawiam pieprzem i wtrzącham aż mi się uszy trzęsą :D

Co myślicie o takim obiedzie?
Jakie są Wasze ulubione dania obiadowe?
A może podzielicie się jakimś wystrzałowym przepisem z udziałem szparagów?

Jutro lub pojutrze wyglądajcie swatch piaskowego lakieru GR, który mnie oczarował.
Ł.

paznokcie pod kolor butów ;)


Witajcie! :)
Jaką cudowną mamy pogodę! Szalenie mi się podoba, tęskniłam za nią całą niekończącą się zimę. I co z tego, że chodzę cały czas zmęczona i przytłoczona upałem? Najważniejsze, że kwitną bzy i kasztany, a wieczory pachną tak przepięknie :)
Dziś mam dla Was zdjęcia manicure, który zupełnie nie jest wakacyjny, ale bardzo mi się podoba.


Głównym bohaterem notki jest matowy lakier flormar w kolorze czarnym. Pierwszy raz zobaczyłam go u Stri i przepadłam. Urzekł mnie nie tyle kolor, który jest dość oczywisty, a wykończenie. Nie jest to płaski mat, efekt przypomina fakturę licowej skóry. 


Zdjęcia, oprócz niewątpliwej urody lakieru, niestety ukazują również tragiczny stan moich paznokci oraz skórek. Te pierwsze wciąż się łamią, nie jestem w stanie zapuścić ich nawet na dwa  milimetry. Czy ktoś wie, o jakim niedoborze świadczy fatalny stan skórek? Muszę zaznaczyć, że dbam o nie, a mimo wszystko tworzą mi się zadziorki i ranki. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.


Jak Wam się podoba lakier o fakturze skóry licowej?
Lubicie matowe wykończenie?

-----------------------------------------

Chyba by mnie poskręcało, gdybym się Wam nie pochwaliła moją nową miłością.
Na urodziny dostałam od mojego A. wymarzone, idealne rolki:

źródło

źródło

Czyż nie są najpiękniejsze na świecie? ;)

Pozdrawiam Was serdecznie,
Ł.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...