Witajcie :)
Jak Wam minął weekend? Szybko?
To zupełnie tak jak mnie ;)
Serdecznie witam wszystkich nowych gości na moim blogu, a dziś chciałabym pokazać Wam kilka zdjęć różu, który był moim urodzinowym prezentem, a stał się przyjemnym uzależnieniem.
Mowa oczywiście o różu cheek pop od clinique. Dla tych, którzy mnie znają z pewnością nie będzie zaskoczeniem, że spośród dostępnych odcieni wybrałam brzoskwiniowo - koralowy.
Róż ma niespotykaną konsystencję, wytłoczona na nim gerbera uformowana jest z prasowanego pudru, jednak róż w dotyku jest prawie kremowy. Nie pozostawia również na twarzy pudrowego wykończenia, co sprawia, że wygląda bardzo naturalnie.
Efekt nie jest matowy, jednak nie dopatrzymy się w nim błyszczących drobinek, ani tym bardziej brokatu. Twarz po jego użyciu natychmiast nabiera zdrowego kolorytu bez efektu matrioszki.
Róż jest średnio napigmentowany, co mnie bardzo odpowiada. Aplikuję go najczęściej pędzlem multi-task z real techniques.
Opakowanie przywodzi nieco na myśl produkty essence, jednak mam nadzieję, że nie będzie się aż tak bardzo rysować.
Zapraszam do oglądania zdjęć :)
Jak Wam się podoba ten róż?
Macie któryś z cheek pops?
Jakie są Wasze obecnie ulubione produkty do policzków?
Całuję,
Ł.