prywata i narzekanie, czyli wszystko, co najgorsze

Dziś miałam pokazać Wam makijaż wykonany paletą naked, jednak ten post musi poczekać, ponieważ dosięgnął mnie kryzys. I to potężny kryzys. Jeśli ktoś nie ma ochoty czytać mojej narzekaniny, sami wiecie, gdzie należy kliknąć ;)

Studiuję już siódmy rok. To fakt niewątpliwie wstydliwy. Ot, łąjza życiowa, co nie potrafi sobie znaleźć miejsca. Skończyłam studia, nazwijmy je brzydko, humanistyczne, jednolite, magisterskie, na które poszłam, ponieważ ich przedmiot mnie interesował. Pffff. Po drodze, na czwartym roku olśniło mnie, że studia nie dadzą mi pracy (eureka). Postanowiłam więc coś z tym zrobić, zaczęłam drugie studia, inżynierskie, jednak na kierunku przyrodniczym, na którym mogą przetrwać takie matematyczne niemoty, jak ja. W styczniu, jak los da, zostanę inżynierem. Pfffff bis. Kiedyś na jednym z popularnych wówczas demotywatorów przeczytałam słowa: "jak sobie pomyślę, jakim jestem inżynierem, to aż się boję iść do lekarza". Myślę, że to  zdanie dobrze definiuje poziom studiów na moim kierunku, na mojej uczelni. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że to do niego. Ja tu składam totalnie niekonstruktywną SAMOkrytykę.

A teraz o tak zwanych pracownikach naukowych, z którymi miałam do czynienia w trakcie studiów. Oczywiście są pozytywne wyjątki, piszę o tych najbardziej ekstremalnych przypadkach. Aż mi się słabo robi, kiedy osoba z tytułem doktora lub, o zgrozo, profesora, mówi "włanczać" i "wziąść" lub nie zna znaczenia słowa "bynajmniej", a używa go w co drugim zdaniu. To są banały, ale mnie nieodmiennie rażą. Z bardziej "hardcorowych" przykładów, ostatnio jedna Pani Doktor prowadziła zajęcia w oparciu o prezentację, w której między innymi cytowała różnych autorów. Jakież było moje zdumienie, gdy jednym z cytowanych okazał się Ibidem*. Doprawdy, autor niezwykle płodny ;)

Takie sytuacje sprawiają, że odechciewa mi się tej całej nauki i życia w ogóle. O ile student może nie wiedzieć, co to słowo oznacza, o tyle osoba z tytułem doktora... powinna(?).
Dziś, podczas wykonywania jakiegoś bezsensownego projektu zleconego nam przez Panią Doktor vel Ibidem, moja frustracja sięgnęła zenitu. Stan mojego ducha najlepiej opisuje wspaniale wykonany (klik) wiersz największego "hejtera" II RP. Nakręcona do potęgi nagotowałam cały gar zupy z pietruszki :D
I tym pozytywnym akcentem zakończmy ten przygnębiający wywód.
Dobranoc, Kochane :)

*pierwsze, co wyskakuje w google: klik.

27 komentarzy:

  1. Nie zamartwiaj się, będzie dobrze :)
    To też pewno ta pogoda tak oddziałuje :)
    Dobranoc, słodkich snów

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj skąś znam ten ból ;) sama studiowałam biologię przez 3 lata i zaczęłam na drugim semestrze równoległe inżynierskie na par- technologie chemiczna na której robiłam dwa semestry na raz ( nie jem jak to zrobiłam) a najlepsze jest to ze biologii nie skończyłam bo stwierdziłam ze i tak nie będę miała po niej pracy( koleżanka ze studiów skończyła i robi jako menager w mc' Donald :/ uważam ze studia w Polsce to jakieś nieporozumienie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy, jakie studia. Ale ja na pewno nie dokonałam dobrych wyborów ;)

      Usuń
  3. Myślę, że moja historia Cię pocieszy - po maturze poszłam na Europeistykę bo tak fajnie. bo UE, bo języki ... A guzik, po pierwszym roku stwierdziłam, że pracy z tego nie będzie i postanowiłam, że spełnię swoje marzenie i pójdę na studia medyczne. I tak wróciłam do liceum powtarzać maturę. A jak mi cholera nie pójdzie w czerwcu to chyba się zapłaczę i zostanę na utrzymaniu rodziców do końca życia... także tego mogło być gorzej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jesteś we wspaniałej sytuacji, masz wszystko przed sobą, zapewne 20, czy 21 lat i marzenia :)
      Powodzenia!

      Usuń
  4. ze mną było podobnie, poszłam na prawo, bo chciałam "wyjśc na ludzi", niestety wraz z każdymi kolejnymi zajęciami dochodziłam do przekonania że nie pasuje do tego kierunku i miejsca ( same snobistyczne osoby z "dobrych" rodzin, które nawet nie zamienią słowa na inny temat niż kodeks karny czy cywilny), po I roku zrezygnowałam , teraz zaczęłam inżyniera BHP, ale coś wątpie że to jest dobry wybór, bo uczelnia ma gdzieś studentów, nie wspominając o tym że jeden z wykładowców ewidentnie ma niedobór wiedzy bo popełnia błędy typu : chasło, howac

    także poniekąd Cię rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. hehhe rozbawił mnie nieco ten wpis;P szczególnie przez tą panią Doktor:p
    będzie dobrze! skończysz studia i w końcu będziesz mogła odetchnąć z ulgą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wsparcie.
      Nie chciałam, żeby ten post był przesycony beznadzieją, więc cieszę się, że Cię rozśmieszył :)

      Usuń
  6. Ibidem :))) Dawno się tak nie uśmiałam. Wiesz co, ja jestem zwolenniczką "filozoficznego" JAKOŚ TO BĘDZIE. Czasem zdarza się taki przestój, ale pamiętaj że kierunek (kierunki) studiów nie muszą tak do końca decydować o charakterze i jakości Twojej pracy. Buziak optymistyczny!!! K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, Kochana :*
      Ja też mam naturę "jakoś to będzie" i nigdy się ostatecznie nie załamuję :)
      Cieszę się, że Cię ubawiłam ;)

      Usuń
  7. ja skończyłam politologię. po politologii to nawet na mopa nie chcą, cytując kwejka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że po historii sztuki jest lepiej? ;)
      Najbardziej "życiowy" kierunek wszech czasów :D

      Usuń
  8. też w trakcie studiów miałam takie załamki i momenty wkurzenia (często jednocześnie), ale filozofia "jakoś to będzie" w tym wypadku jest bardzo dobrym wyborem! będzie dobrze!
    a mnie zainteresowała ta zupa z pietruszki...!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzucę przepis, bo wyszła fan-tas-tycz-na!
      Dziękuję :)

      Usuń
  9. Kończę studia hum. i nie liczę na pracę w zawodzie. Ba, nawet nie wiem czy chcę na takową liczyć. Chyba pójdę w całkiem innym kierunku. Ah, szkoda gadać...
    *ibidem mnie rozwalił*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a też nie chcę pracować w zawodzie, ale zobaczymy, jak się poukłada.

      Usuń
  10. Człowiek jest tylko człowiekiem:) Popełnia błędy nawet doktor czy profesor:)
    Miejmy więcej zrozumienia w sobie:)
    To faktycznie może razić ale człowiek uczy się przez całe życie:)
    Jestem ciekawa tej zupy pietruszkowej:):)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. he he dobre z tym ibidem... Nie rozumiem kto im dał doktorat? Ja na swoich studiach miałam wielkich i potężnych! Co zjedli wszystkie rozumy ;) Ach, czułam się taka malutka i głupia,a jeszcze gdy powiedzieli nam na 5 roku, że i tak nic nam po tych studiach to już dopiero załamka... Ale teraz już wiem, że studia maja się nijak do tego co będzie później. Więc głowa do góry. Po studiach zaczyna się naukę od początku, z tym że już taką prawdziwą, a nie czcze gadanie..

    OdpowiedzUsuń
  12. Znam ten ból, poziom niektórych doktorów i profesorów jest zaskakujący!

    OdpowiedzUsuń
  13. Według mnie kwestia wymowy wcale nie jest taka nieistotna, jak by się niektórym osobistościom wydawało. Owe osobistości myślą sobie, że jeśli nie są humanistami z wykształcenia, to mogą sobie popuścić w język polski.

    Chodzi mi o bardzo prostą rzecz, jaką zauważyłam na wykładach:
    jeśli profesor prowadzi wykład - dajmy na to z entomologii, to ja nie mogę zapamiętać nic po kolei, nawet podczas pisania, bo nie mogę się skupić na meritum:
    wk...wia mnie, kiedy wszystkie końcówki typu ą wymawia jako "om",
    kiedy wszystkie rzeczowniki rodzaju nijakiego łączą się niepoprawnie z wyrazem "te":
    te słońce
    te mleko
    te jajko
    AAAAAAAAAAAarrrrgh!!

    {dla uspokojenia :D}

    PS. Mnie rozbroiła totalnie treść pierwszego przypisu, który jest w wikipedycznym artykule na stronie wyskakującej spod linku podanego na końcu Twojej notki:


    "1. C. Ciamciara, Łacina dla początkujących, Wydawnictwo Kapusta i S-ka, Kozia Wólka 1997, s. 23."


    :D


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, warto sprecyzować.
      Źle wysławiał się inny facet, ale entomologia całkiem dosadnie daje rzeczy słowo :D

      Usuń
  14. a bo studia to tylko papierek.. w dzisiejszych czasach liczą się niestety układy i znajomości.. oczywiście jest nieliczny odsetek, któremu się uda, bo ma trochę szczęścia.. ale rzeczywistość jest do dupy..

    przepraszam, chciałam pocieszyć.. wyszło inaczej.. ehhh

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja miałam nieco inny pomysł na życie:) kiedy nie zdałam matury wcale nie rozpaczalam, chialam iść do pracy. Kiedy pierwszy raz pojawilam sie w swoim miejscu pracy wiedziałam, ze tu poznam swojego męża:) i tak sie stało:) praca na stacji benzynowej była dość ciężka- dniowki albo nocki 12 godzinne, tankowania gazu i zarazem robienie 40 kanapek na nocce nie było jakimś super zajęciem, ale trzeba było od czegoś zacząć:) i tam właśnie na stacji Bp pojawił sie moj kochany mąż który mnie stamtąd zabrał:)

    OdpowiedzUsuń
  16. skończyłam studia humanistyczne (anglistyka), ale nie pracuję w swoich zawodach :]

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarze. Każdy z nich to miód dla moich uszu i oczu :)
Jednocześnie proszę o niezamieszczanie zaproszeń, reklam, ani linków do swojego bloga. Mój blog to nie miejsce na reklamę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...