Bardzo długo chorowałam na te pomadki, jednak nie były one nigdzie w Lublinie dostępne.
Jakież było moje zdumienie, gdy natknęłam się na nie w sklepie LSS z chemią i kosmetykami.
Oczywiście uszczęśliwiona od razu porwałam jedną i... cieszę się, że tylko jedną.
Dlaczego?
Wszystko jest och i ach, tak jak czytałam na Waszych blogach:
+cudowne nawilżenie
+gładka konsystencja
+piękny pół transparentny kolor
+śliczne opakowanie, które robi "klik" :)
Można by tak bez końca. Istnieje tylko jeden minus, który prawdopodobnie przekreśla dla mnie cały produkt:
-okropny, bardzo intensywny zapach i smak
chemicznego winogrona (?)
Fuj, tyle mam do powiedzenia.
Aha, jest jeszcze jeden minus: pomadka łamie się i rozpuszcza pod wpływem ciepła.
Ja postanowiłam swoją reanimować.
Wydłubałam ją z opakowania do ceramicznej miseczki:
Rozpuściłam w kąpieli wodnej i przełożyłam (jak widać, dość nieudolnie :)) do opakowania po masełku do ust The Body Shop:
Być może uda mi się ją jakoś zużyć, choć będzie to trudne przez ten okropny zapach :\
Jak jest z Wami?
Lubicie pomadki celia nude?
Podoba Wam się ich zapach?
Chciałybyście przeczytać o innych pomadkach celia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za komentarze. Każdy z nich to miód dla moich uszu i oczu :)
Jednocześnie proszę o niezamieszczanie zaproszeń, reklam, ani linków do swojego bloga. Mój blog to nie miejsce na reklamę.