Dziewczyny, co ja na to poradzę, że ostatnio trafiam na (prawie) same rewelacyjne kosmetyki?
Pozostaje się tylko cieszyć i pokazać Wam te cuda :)
Jakiś czas temu, tutaj, pokazywałam Wam moje zakupy, a wśród nich cztery produkty lily lolo kupione na stronie dystrybutora. Dość długo musiałam zwlekać z zamówieniem, ponieważ najpierw niedostępny był podkład w odcieniu warm peach, a później róż ooh la la. Warto było czekać :)
O podkładzie i korektorze napiszę wkrótce, dzisiaj przyszłą pora na róże mineralne.
Otrzymujemy je w bardzo estetycznych okrągłych pojemnikach wykonanych z porządnego plastiku. Na wieczkach widzimy logo firmy, a na denkach umieszczone są naklejki z opisem produktu. Wewnątrz pojemnika znajduje się sitko, które można zamknąć, dzięki czemu produkt, nawet w podróży, nie roznosi się po całym opakowaniu. Moim zdaniem jest to bardzo wygodne rozwiązanie. Oba opakowania zawierają po 3 gramy produktu.
Oba róże cudownie odświeżają twarz i utrzymują się na niej aż do demakijażu. Miałam obawy co do aplikacji różu w sypkiej formie, jednak był one bezpodstawne. Produkt łatwo się rozciera, a efekt, który nim osiągamy można z powodzeniem stopniować, z pewnością nie jest to róż, którym łatwo jest ucharakteryzować się na drag queen. Jednocześnie jego pigmentacja jest świetna, już bardzo niewielka ilość wystarczy do podkreślenia obu policzków, przez co produkt prawdopodobnie należy do tych "bez dna".
OOH LA LA
Na ten róż zdecydowałam się dzięki peanom , które wygłaszały na jego cześć Idalia i Agu :*
Mogę się nimi podpisać obiema kończynami górnymi.
Róż jest w kolorze dość ciepłego i intensywnego różu, ma satynowe wykończenie.
CLEMENTINE
Ten róż wybrałam ze względu na cudny koralowy kolor, do którego, jak już wiecie, mam ogromną słabość. Notkę o moich koralowych różach do policzków znajdziecie tutaj. Jego wykończenie również jest satynowe, ja określiłabym je jako "niepłaski mat", ponieważ w obu różach próżno szukać jakichkolwiek błyszczących drobin.
Moim zdaniem, warto powiedzieć kilka słów na temat strony internetowej dystrybutora, firmy costasy (z którą nie jestem w żaden sposób związana). Jest to najpiękniej wykonana strona sklepu z kosmetykami, jaką widziałam. Jej konstrukcja jest bardzo przejrzysta, a zdjęcia produktów świetnie oddają ich autentyczny kolor. Cudo!
Chciałabym Wam jeszcze pokazać, jakim i pędzlami aplikuję te róże. Nie będę się rozpisywać, ponieważ pojawi się o nich osobna notka.
Miałyście do czynienia z marką lily lolo?
Co o niej sądzicie?
Lubicie róże mineralne?
----------------------------------------------------------------
Biorę udział w rozdaniu na blogu Mirrorowisko i ras również zapraszam do zabawy - klik.
świetne róże, zwłaszcza ten drugi:)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie stosowałam nić od nich, ale przyznam, że róże kolorystycznie mnie zachwyciły, jak zużyję swoje obecne, to rozglądnę się :)
OdpowiedzUsuńJa już dawno straciłam nadzieję na zużycie któregokolwiek z moich róży :)
Usuńkolory nie dla mnie
OdpowiedzUsuńale minerały bardzo lubię :)
Ja dopiero je poznaję :)
UsuńOh La La uwielbiam od wielu miesięcy i do tego uwielbienia dołącza powoli Clementine, który dostałam w tamtym tygodniu do zrecenzowania od Costasy. Odcienie różnią się minimalnie, ale ta różnica jest dość widoczna na twarzy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś zadowolona :)
Moim zdaniem różnica jest dość wyraźna.
UsuńOoh la la pierwszy raz zobaczyłam u Ciebie i zakochałam się :)
Jak robiłam swatche w świetle sztucznym to nie mogłam się połapać który to Clementine :P W dziennym widać tą różnicę, ale nie jest spektakularna. I dobrze, bo potrzebowałam czegoś co różni się minimalnie od OLL pod względem nasycenia, ale będzie w brzoskwiniowym odcieniu. :)
UsuńW takim razie clementine trafił idealnie w Twoje potrzeby :)
UsuńKupiłam w ciemno "Oh la la", ale wzięłam też próbkę "Clementine" - i właśnie w Clementine zakochałam się bez pamięci (dla facetów pewnie oba te róże wyglądają tak samo? ;) A "Oh la la" oddałam siostrze, wydaje mi się, że mi po prostu nie pasował :/ źle się w nim czułam. Clementine jest idealny! Mam już próbki wszystkich róży LL i np. "Cherry blossom" mnie nie zachwycił (drobinki! :/, a najczęściej teraz używam "Flushed" z woreczka stunowego - ten róż też jest fantastyczny! Jeśli uwielbiasz Clementine, jego też polubisz :)
OdpowiedzUsuńps. ja jestem "Popcorn" ;) a pod niego kładę "Blush Away" - zielony korektor. Bardzo lubię też ich bronzery - używam (również z woreczków strunowych Waikiki oraz South Beach - oba są fantastyczne, South Beach jest świetny! Zainwestowałabym w pełnowymiarowe opakowania gdybym miała więcej kasy :(
LL są świetne! :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Każdemu pasuje co innego :)
UsuńAleś mi narobiła apetytu. Szczególnie na flushed i bronzery!
Pozdrawiam :)
och, mają śliczne kolory *_*
OdpowiedzUsuńnigdy nie miałam mineralnego różu, ale może kiedyś ;)
Wszystko przed Tobą, Kochana :)
UsuńTen drugi kolorek bardzo mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńPokaż je na buzince, proszę :)
OdpowiedzUsuńPomyślę nad tym ;)
UsuńIlekroć widzę Lily Lolo, mój puls przyspiesza :D
OdpowiedzUsuń...a, oczywiście, że miałam do czynienia z Lily Lolo.
UsuńJa też tak mam :)
UsuńTa marka kupiła mnie w całości ;)
Piękne kolory. Może kiedyś zagoszczą w mojej kosmetyczce...:)
OdpowiedzUsuńNa pewno ;)
Usuńoba bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz słyszę o tej firmie. bardzo fajne te róże
OdpowiedzUsuńsą na mojej wishliście szczególnie oh lala
OdpowiedzUsuńteż chcę kupić podkład u nich ale chciałabym przetestować - może warm peach byłby dobry
mam podkład mineralny Everyday minerals odcien lught netral - może wymieniłybyśmy się odsypką podkładu ??? nie wiem czy akurat interesuje cie EDm ale spytać można
Czemu nie? :)
UsuńPisz na maila.
Strasznie lubię ich produkty :)
OdpowiedzUsuńSama zamówiłam jakiś czas temu róż oh La La i jestemz niego strasznie zadowolona!
Najładniejszy jaki miałam :)
Ja też bardzo lubię ooh lala :)
Usuń