Dziś chciałabym Wam przedstawić cienie miyo oraz my secret.
Dlaczego razem? Otóż, okazuje się, że mają one bardzo podobne właściwości
i chyba nawet tego samego producenta.
Charakteryzują się świetną pigmentacją, dużo lepszą, niż na przykład cienie sleek.
Na początku mojej przygody z cieniami miyo kupiłam dwa perłowe, jednak szybko się okazało, że
naprawdę warte uwagi są maty.
Wszystkie cienie zamknięte są w identyczne plastikowe okrągłe opakowania, na których
bardzo łatwo połamać paznokcie, gdyż ciężko się otwierają.
Cienie matowe są dość suche, jednak prawie zupełnie nie pylą.
Kolor uzyskiwany na dłoni, czy powiece jest identyczny z tym, który widzimy w opakowaniu, nie znika podczas blendowania.
Ponadto firmy te, zwłaszcza miyo oferują szeroką gamę kolorów.
My secret:
dostępność: drogerie natura
cena: około 5 zł/szt
M 509 - ciemny granat
M ? (już daawno zdarłam naklejkę :)) - ciemny chłodny brąz
Miyo:
dostępność: b. słaba, głównie małe niesieciowe drogerie
cena: około 5 zł/szt.
(perłowy) lavender 18 - jasny szaro-fioletowy
(perłowy) frost 37 - "dżinsowy"
(matowy) ash 25 -jasna szarość
(matowy) goddess 36 - szaro-błekitny
(matowy) sunrise 27 - czysta żółć
(matowy) passion 14 - intensywny zimny róż
A tak prezentują się wyjęte z opakowań i przełożone do palety
magnetycznej inglot:
Znacie cienie tych marek?
Lubicie?
Jaki macie sposób na ich przechowywanie?
Ps. Najpóźniej w niedzielę zamieszczę biegowe podsumowanie dwóch pierwszych
tygodni września.
A ty gdzie zakupiłaś cienie Miyo?
OdpowiedzUsuńJestem baaardzo ciekawa, gdyż szukam ich i szukam, a doszukać się nie mogę. :)