dzień 4 (02.09.12)

Dziś średnio mi si,ę biegało, ciężej oddychałam, tak samo, ja za czasów palenia /zasłona milczenia/ :)
Wydaje mi się, że działo się tak za sprawą dymu pochodzącego z ognisk, które palili ludzie w ogródkach działkowych. To taki zapach jesieni, podobnie jak woń fermentujących niezebranych jabłek.
Z jednej strony to takie przyjemnie nostalgiczne, jednak z drugiej cała moja osoba buntuje się przeciwko nadchodzącej jesieni, która nieuchronnie ciągnie za sobą zimę. Czyli najbardziej znienawidzoną przeze mnie porę roku. Zima nie ma żadnych pozytywnych aspektów. Niekończąca się ciemność, lodowate zimno i wszechobecna szaro-burość. To się nakręciłam :)

Z przyjemniejszych rzeczy: moja trasa przebiega obok stadionu, na którym w niedziele odbywają się mecze żużlowe. Stadion zaopatrzony jest w nowe, bardzo silne oświetlenie, a co za tym idzie, część biegu odbyłam w świetle jupiterów ;)

Dziś było 10 kilometrów, które zamierzam potraktować jako wybieganie przed zawodami w przyszłą niedzielę.

Trening:
-o.w.b. 10 km/czas 59:32
-40 minut marszu

Menu:
09:30
2 kromki graham + masło + jajecznica z kurkami

12.30

7 blin gryczanych + serek naturalny + piperade

15.30
babeczka tiramisu + cappuccino z 1 łyżeczką cukru
w katie's cupcakes

 18.00
2 kromki graham + masło + miód;
gruszka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za komentarze. Każdy z nich to miód dla moich uszu i oczu :)
Jednocześnie proszę o niezamieszczanie zaproszeń, reklam, ani linków do swojego bloga. Mój blog to nie miejsce na reklamę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...