NYX taupe blush - pierwsze wrażenia i swatche


Witajcie :)
Ogarnął Was już szał przygotowań świątecznych?
Ja nadal mam zbyt dużo pracy by szaleć w kuchni, ale dziś udało mi się przygotować dwa rodzaje śledzi na wigilię. Muszą się dobrze "przegryźć" przez te kilka dni :)
Tymczasem chciałabym pokazać Wam kilka zdjęć produktu, który fascynował mnie już od dość dawna. Jest to róż marki NYX w kolorze taupe. Już jakiś czas temu zyskał internetową sławę jako doskonały produkt do konturowania twarzy dający efekt cienia, a nie opalenizny.


W opakowaniu, zwłaszcza na zdjęciach, kolor wygląda na blado-różowy, jednak na skórze (co możecie zobaczyć niżej) wychodzą z niego szaro-fioletowe tony. Pierwsze skojarzenie, jakie miałam po zrobieniu swatcha to "siniak". Bałam się konturować tym produktem, jednak po pierwszych próbach jestem zachęcona i zaintrygowana :)




Produkt ma średnią pigmentację, dzięki czemu możemy stopniować efekt na skórze i nie skończymy z wizerunkiem ofiary przemocy domowej. Wykończenie różu jest lekko satynowe. Nie jest to płaski mat, ale też nie można w nim dostrzec żadnych drobinek. Co najważniejsze, efekt na twarzy jest bardzo naturalny i możemy nim stworzyć efekt prawdziwego cienia pod kością policzkową, czy na linii żuchwy. Poniżej możecie zobaczyć swatche w różnym oświetleniu:




Będę dalej eksperymentować z tym produktem i spróbuję uchwycić dla Was na zdjęciach efekt, jaki można nim osiągnąć. 

Znacie ten róż? 
Czego używacie do konturowania twarzy?

Pozdrawiam,
Ł.

mój idealny duet do makijażu brwi


Witajcie :)
Jak mija Wam weekend? Czujecie już świąteczną atmosferę?
Ja nie należę do osób, które cieszą się na Boże Narodzenie już od listopada. Prawdopodobnie dopiero w przyszły weekend zacznę coś przygotowywać.
Mimo to jest mnóstwo rzeczy, które pożerają mój czas, jednak dzisiaj udało mi się znaleźć kilka godzin dla bloga, za którym bardzo tęsknię. Chciałabym pokazać Wam mój na chwilę obecną ulubiony duet, którego używam do makijażu brwi. (o innym duecie idealnym mogliście przeczytać u mnie dawno temu, a konkretnie TUTAJ)
Ta część codziennego mejkapu jest dla mnie absolutną podstawą. Mogę nie nałożyć nawet podkładu, ale brwi muszą być zrobione. Dlaczego?
Dlatego:


Tak prezentuje się moja facjata w pełnym makijażu z wyjątkiem podkreślenia brwi. Uważam, że bez tego jednego elementu twarz wydaje się "wymyta" i bez wyrazu. 
Bardzo lubię aqua brow, jednak na co dzień najchętniej sięgam po poniższy zestaw. Przepraszam Was za wygląd kredki, ale cóż, używam jej, takie jest życie ;)


Ołówek catrice ma wprost idealny dla mnie kolor średniego zimnego brązu. Jest dość twardy, dzięki czemu nie maże się i można narysować cienką linię. Uwielbiam jej kolor, jednak sama kredka daje nielubiany przeze mnie matowy efekt, no i nie utrzyma włosków w ryzach. Dlatego makijaż wykańczam mascarą do brwi wibo. Ta delikwentka również ma chłodny kolor, a przy tym nienachalny połysk. Żeby było jeszcze przyjemniej, utrzymuje włoski na pożądanym miejscu przez cały dzień nie usztywniając ich jednocześnie. 
Zrobiło się za słodko? Dowalę jeszcze warstewkę lukru w postaci ceny: oba produkty kosztują około 10 zł. Moim zdaniem są bezkonkurencyjne nie tylko na swojej półce cenowej.

Jedyne, czego mogłabym chcieć to bardziej trwałych i estetycznych opakowań oraz jeszcze mniejszej szczoteczki w przypadku mascary.



Poniżej możecie zobaczyć moją brew potraktowaną powyższym zestawem :)



Uważam, że efekt jest bardzo naturalny, ale jednocześnie brwi są zdefiniowane.

A Wam jak się podoba efekt?
Czym podkreślacie swoje brwi?
Jestem bardzo ciekawa, ponieważ mój niespokojny duch karze mi cały czas poszukiwać i próbować nowych rozwiązań ;)

Życzę Wam miłego sobotniego wieczoru :)
Ł.

piękny koral od rimmel - błysk i mat


Witajcie :)
Co u Was? My w Lublinie mamy szczęście, wciąż jest w miarę sucho, a zimno aż tak bardzo nie przeszkadza (przynajmniej mi), jeśli nie mamy mokrych butów, a w twarz nie bryzga mokry śnieg. Jednym słowem jest super :)
Mój dobry humor odzwierciedlają moje paznokcie, na których oprócz typowo jesienno-zimowych kolorów pojawia się również ten, który chciałabym Wam pokazać w dzisiejszej notce.


A mowa o lakierze Rimmel 60 seconds w kolorze 415 instyle coral. Ten odcień jest wspaniały. Uwielbiam takie wyważone korale z równą dozą różu i pomarańczy. Ten kolor jest w dodatku dość intensywny, prawie neonowy.
Właściwości samego lakieru też są niczego sobie. Dość dobrze się rozprowadza przy pomocy szerokiego, zaokrąglonego pędzelka. Wysycha rzeczywiście dość szybko, choć na pewno nie w 60 sekund ;)
Jego trwałość określiłabym jako średnią, trzyma się w niezłym stanie przez 3-4 dni.
Poniżej możecie go zobaczyć w wersji błyszczącej oraz matowej - pociągnięty jedną warstwą topu matującego od Lovely, który szczerze uwielbiam.





Lubicie takie korale?
W której wersji podoba Wam się najbardziej?

Pozdrawiam Was ciepło,
Ł.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...